Masz jeszcze wątpliwości?
W poniedziałek w nocy wróciłem z Birmingham, z targów UK Games Expo. Zmęczony, ale za to bardzo, ale to bardzo szczęśliwy.
A wszyscy nas ostrzegali przed tymi targami. Że małe, że nie ma tam premier, niewiele się dzieje i w ogóle nie warto tam jechać…
Ale skoro zdecydowaliśmy się wydać „Wyścig do Renu” wiosną, to nie było lepszej okazji na jego anglojęzyczną premierę niż właśnie to miejsce. No OK, są jeszcze Origins w USA – ale na to jesteśmy jeszcze za mali.
W piątek przylecieliśmy, odebraliśmy towar i rozłożyliśmy stoisko. Szybko i sprawnie. Ale i tak zmitrężyliśmy sporo czasu, poświęcając go głównie na… zwiedzanie!
Impreza nie odbywa się bowiem na targowych halach, tylko w luksusowym hotelu, który dysponuje potężną częścią konferencyjną. To nie hałaśliwy Spiel w hangarach Essen, mogących pomieścić Jumbo Jeta, tylko angielska sielanka w otoczeniu kryształowych żyrandoli, dywanów, boazerii i metalowych krzesełek z obiciami. Będzie spokojnie – tak myśleliśmy na początku, gdyż nie wiedzieliśmy co nas czeka następnego dnia…
Sobota zaczęła się od miłego wydarzenia. Po tym jak weszliśmy na naszą salę, jeszcze przed otwarciem drzwi dla graczy, czekał na nas na stoisku miły dżentelmen – Paul – który zaoferował, że kupi od nas do swojego sklepu… wszystko to co przywieźliśmy. Zachęcał przy tym słowami, że moglibyśmy wtedy zrobić sobie wolny weekend w centralnej Anglii, a jest tu co zwiedzać, szczególnie z perspektywy miłośnika historii.
Ale się nie daliśmy. Jak myślicie, co stało się potem?
9.30 – 17.00, tłumaczenie Wyścigu do Renu i Czasu Honoru cały czas i bez wytchnienia. Tacy z nas frajerzy.
W niedzielę rano Paul też przyszedł. Patrząc na liczbę gier, która nam została, widział już, że miał rację składając nam swoją propozycję i że my mieliśmy rację, nie korzystając z niej. Zatem umówiliśmy się na 16.00, na koniec imprezy, gdyby jednak coś zostało.
9.30 – 16.00, tłumaczenie Wyścigu do Renu i Czasu Honoru cały czas i bez wytchnienia.
Potem spotkaliśmy się z Paulem. Wziął resztki naszych gier do swojego sklepu internetowego. W poniedziałek uruchomił sprzedaż. Starczyło mu ich na 2 godziny.
A potem, gdy lekkim krokiem wracaliśmy do naszego hotelu, Jaro się mnie zapytał: „Czy masz jeszcze wątpliwości, że stworzyliśmy potwora?”
Nie, nie mam. Nie mam nawet zdjęć z samej imprezy. Nie miałem czasu ich robić.
Ozy